Sposobów na to, by najeść się dobrze w Londynie jest cała masa. Wszystko zależy od tego czy chcecie zostawić w londyńskich knajpach miliony monet, czy może wolicie bardziej ekonomicznie podejść do kwestii żywienia. Podczas naszego krótkiego tripu wypróbowaliśmy obie opcje, a dobra wiadomość jest taka, że przed wyjazdem do Londynu wcale nie musicie rozbijać świnki skarbonki!
Mawiają: “śniadanie zjedz jak król” – jak na królów przystało jedliśmy dużo, może niezbyt bogato, bo śniadania oferowane przez hotel były ubogie, jeśli chodzi o opcje dla vegan (za to jajka serwowano na kilka sposobów na twardo, jajecznia, omlet, sadzone). Jeśli cena noclegu ze śniadaniem nie różni się za bardzo od tej bez śniadania, naszym zdaniem na pewno warto wybrać pierwszą opcję. Nie musicie się wtedy martwić o znalezienie sklepu, zdobycie noża czy po prostu poszukanie knajpy, gdzie serwują śniadania. Dzięki temu jesteście w stanie szybko ruszyć na podbój miasta – z pełnymi brzuchami.
One coffee please – mimo, że wybitnymi kawoszami nie jesteśmy, to nie mogliśmy odmówić sobie przystanku w przytulnej kawiarni i napicia się kawy. Tych przytulnych miejsc jest co nie miara i naprawdę trudno było nam się zdecydować, czy to własnie jest ten moment, w którym powinniśmy się zatrzymać i wypić kawę. W sobotę odwiedziliśmy kawiarnie Mozzino w samym sercu Soho, a w niedzielę zatrzymaliśmy się w kawiarni na Nothing Hill. Ceny kawy, nawet w tych najbardziej obleganych miejsach zaczynają się od 1,5 funta – cena bardzo porównywalna do cen kawy w Polsce. Oczywiście na każdym kroku może natknąć się na Starbuksa albo Costa Caffe, których my osobiście nie polecamy – zdecydowanie lepiej znaleźć oryginalną kawiarnie na lekkim uboczu.
Wegańska uczta – tajemnicą nie jest, że po paru godzinach chodzenia i podziwania miasta człowiek może zgłodnieć. Padający przez całą sobotę deszcz skłonił nas do poszukania miejsca, w którym zatrzymaliśmy się na dłuuuuugi obiad. Z pomocą, jak to zwykle bywa, przyszła nam aplikacja Happy Cow (http://www.happycow.net/), dzięki której trafiliśmy do Vegan Hippo na Soho. Od samego wejścia naszą uwagę przykuła gablota z ciastami i już wiedzieliśmy, że zostaniemy tutaj zdecydowanie dłużej. Miejsce z fajnym klimatem, wielkim oknem z widokiem na ruchliwe Soho i menu ze zdjęciami – to często ułatwia wybór. Długo nie mogliśmy się zdecydować co wybrać, bo wszystko krzyczało do nas: wybierz mnie, wybierz mnie! W końcu podjęliśmy męską decyzję i wybraliśmy wegańskie placki ziemniaczane ze śmietanowym sosem pieczarkowym oraz hot doga. Strategia była taka – jemy tak, aby zmieścił się deser. Obiad był przepyszny, jednak mimo wszystko do teraz wspominamy smak kawowego i czekoladowego sernika… Niebo! Za naszą ucztę zapłaciliśmy coś w okolicy 12 funtów na osobę.
Smaki Azji – londyńczycy muszą być zakochani w kuchni orientalnej. Spacerując po różnych dzielnicach co chwilę mijaliśmy bary typu wok to walk i sushibary. Jeżeli szukacie czegoś do zjedzenia w środku nocy, to polecamy skorzystać z “Wok to Walk”. Z prostego menu wybieracie ryż bądź makaron, składniki i sos. W kilka minut na waszych oczach powstaje gorący, smaczny box, który wygodnie się je stojąc na ulicy. Cena zależy od ilości składników, a najtańsze kombinacje zaczynają się od 4 funtów. Ciepłe, sycące, smaczne.
W ciągu dnia polecamy Wam udać się do jednego z fast-sushibarów. Lodówki wypełnione są po brzegi świeżo przygotowanym sushi, a jeżeli macie ochotę na coś ciepłego możecie wybrać jedno z gotowych dań. My skusiliśmy się na wegańską opcję curry z makaronem ryżowym i tofu. Porcja była spora, a nasze brzuchy usatysfakcjonowane – w portfelu 5.99 funta mniej. Co ciekawe, często w takich barach 30 minut przed zamknięciem organizują 50% wyprzedaż. Dzięki temu możecie kupić sushi już od 1 funta za kilka sztuk.
Hot Tesco – jadąc do Londynu możecie być pewni, że nie będzie problemu ze znalezieniem minimarketu w stylu Tesco czy Marks&Spencer. To właśnie tam oprócz pieczywa, chipsów czy piwa znajdziecie zestaw humusu w pokrojoną marchewką, gotowe sałatki czy kanapki. Bardzo fajną i ekonomiczną opcją jest strefa “Hot food”. My dla siebie znaleźliśmy tam ciepłe ćwiartki ziemniaków w przyprawach – porcja kosztowała 1 funta. Dla fanów mięsa dostępne są gorące pałki z kurczaka za 1, 5 funta. Oprócz tego znajdziecie tam makarony z sosami i zupy. Mega ekonomiczna wersja, a posiłek gorący i konkretny.
Po piwie zawsze kebab – też tak macie, że piwo wzmaga Wasz apetyt? Wracają w nocy z klimatycznej Cafe Chula na Camden Town zahaczyliśmy o elegancko wyglądającą kebabownie. Wybraliśmy dużego falafela i z tej okazji otrzymaliśmy jeszcze frytki i surówkę. Sposób podania równie elegancki jak wygląd baru. Chyba nigdy w Polsce w nocnym kebabie nie zaserwowano nam tak dobre falafela, w dodatku zamiast sosu użyto humusu. Ceno też nie wyglądało to najgorzej, bo za dużą porcję, które spokojnie najedliśmy się we dwoje, zapłaciliśmy coś w okolicach 5 funtów.
A na deser? Deser! Kawa plus ciasto to zdecydowanie najlepsze połączenie. Więcej słów nie trzeba.
Z Norwegią niespecjalnie było nam po drodze. Zazwyczaj nie myśleliśmy o tym kierunku bo: a – drogo, b – zimno, c – nie czuliśmy zajawki. Z drugiej strony, gdy w końcu kupiliśmy bilety na weekend, to musieliśmy finalnie zmienić plany. Zamiast do Norwegii pojechaliśmy do Wrocławia. W końcu będąc na Islandii, zajaraliśmy się tym innym klimatem i po pierwszym dniu kupiliśmy bilety na kolejny trip na północ. Trochę mieliśmy strachów w głowie, czy taki krótki weekend będzie się …
Pobudki o 5 rano są naprawdę przerażające. Tak wczesną godzinę może jedynie zrekompensować myśl, że właśnie wyrusza się w kolejną podróż! Nie da się ukryć, że byliśmy już spragnieni wyjazdu, bo od poprzedniej podróży minęło ponad 1,5 miesiąca. Leniwie zwlekliśmy się z łóżka i po chwili siedzieliśmy w samochodzie do Gdańska, skąd odlatywaliśmy do Liverpoolu. W ciągu 3 dni pokonaliśmy sporo kilometrów, bo nasz wypad wyglądał następująco – w czwartek po 13 zameldowaliśmy się …
Mamy piątek 13-tego i z tej okazji ruszamy na podbój Londynu. Mamy nadzieję, że żaden czarny kot nie przebiegnie przed dziobem samolotu i spokojnie dolecimy na miejsce. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem (a pójdzie!) to o 23:00 zaczerpniemy londyńskiego powietrza. W tej chwili za pewne przechodzimy przez odprawę bagażową, a Was zapraszamy do szybkiego przeglądu naszych planów na najbliższe 48h. Piątek – bal na Soho Soho jest centralną częścią West End’u. Znajdziecie tam wiele barów …
Berlin, Berlin, ah ten Berlin. Jeszcze jak mieszkaliśmy w Poznaniu, to bywaliśmy tam często. Po przeprowadzce do Warszawy okazało się, że samoloty do Berlina są drogi, a podróż busem czy samochodem to minimum 6 godzin. No i tak minęły nam 3 lata bez wizyty w tym mieście, aż tu nagle okazało się, że EasyJet prowadził tanie połączenia lotnicze i oto za 150 zł udało nam się polecieć tam polecieć. W dodatku spędziliśmy tam wielkanocny weekend, który pod kątem …
Mini poradnik dla wszystkich łasuchów, czyli jak jeść w Londynie
Sposobów na to, by najeść się dobrze w Londynie jest cała masa. Wszystko zależy od tego czy chcecie zostawić w londyńskich knajpach miliony monet, czy może wolicie bardziej ekonomicznie podejść do kwestii żywienia. Podczas naszego krótkiego tripu wypróbowaliśmy obie opcje, a dobra wiadomość jest taka, że przed wyjazdem do Londynu wcale nie musicie rozbijać świnki skarbonki!
Mawiają: “śniadanie zjedz jak król” – jak na królów przystało jedliśmy dużo, może niezbyt bogato, bo śniadania oferowane przez hotel były ubogie, jeśli chodzi o opcje dla vegan (za to jajka serwowano na kilka sposobów na twardo, jajecznia, omlet, sadzone). Jeśli cena noclegu ze śniadaniem nie różni się za bardzo od tej bez śniadania, naszym zdaniem na pewno warto wybrać pierwszą opcję. Nie musicie się wtedy martwić o znalezienie sklepu, zdobycie noża czy po prostu poszukanie knajpy, gdzie serwują śniadania. Dzięki temu jesteście w stanie szybko ruszyć na podbój miasta – z pełnymi brzuchami.
One coffee please – mimo, że wybitnymi kawoszami nie jesteśmy, to nie mogliśmy odmówić sobie przystanku w przytulnej kawiarni i napicia się kawy. Tych przytulnych miejsc jest co nie miara i naprawdę trudno było nam się zdecydować, czy to własnie jest ten moment, w którym powinniśmy się zatrzymać i wypić kawę. W sobotę odwiedziliśmy kawiarnie Mozzino w samym sercu Soho, a w niedzielę zatrzymaliśmy się w kawiarni na Nothing Hill. Ceny kawy, nawet w tych najbardziej obleganych miejsach zaczynają się od 1,5 funta – cena bardzo porównywalna do cen kawy w Polsce. Oczywiście na każdym kroku może natknąć się na Starbuksa albo Costa Caffe, których my osobiście nie polecamy – zdecydowanie lepiej znaleźć oryginalną kawiarnie na lekkim uboczu.
Wegańska uczta – tajemnicą nie jest, że po paru godzinach chodzenia i podziwania miasta człowiek może zgłodnieć. Padający przez całą sobotę deszcz skłonił nas do poszukania miejsca, w którym zatrzymaliśmy się na dłuuuuugi obiad. Z pomocą, jak to zwykle bywa, przyszła nam aplikacja Happy Cow (http://www.happycow.net/), dzięki której trafiliśmy do Vegan Hippo na Soho. Od samego wejścia naszą uwagę przykuła gablota z ciastami i już wiedzieliśmy, że zostaniemy tutaj zdecydowanie dłużej. Miejsce z fajnym klimatem, wielkim oknem z widokiem na ruchliwe Soho i menu ze zdjęciami – to często ułatwia wybór. Długo nie mogliśmy się zdecydować co wybrać, bo wszystko krzyczało do nas: wybierz mnie, wybierz mnie! W końcu podjęliśmy męską decyzję i wybraliśmy wegańskie placki ziemniaczane ze śmietanowym sosem pieczarkowym oraz hot doga. Strategia była taka – jemy tak, aby zmieścił się deser. Obiad był przepyszny, jednak mimo wszystko do teraz wspominamy smak kawowego i czekoladowego sernika… Niebo! Za naszą ucztę zapłaciliśmy coś w okolicy 12 funtów na osobę.
Powiązane posty
Podobne posty
Weekend w Norwegii – jak zrobić to tanio?
Z Norwegią niespecjalnie było nam po drodze. Zazwyczaj nie myśleliśmy o tym kierunku bo: a – drogo, b – zimno, c – nie czuliśmy zajawki. Z drugiej strony, gdy w końcu kupiliśmy bilety na weekend, to musieliśmy finalnie zmienić plany. Zamiast do Norwegii pojechaliśmy do Wrocławia. W końcu będąc na Islandii, zajaraliśmy się tym innym klimatem i po pierwszym dniu kupiliśmy bilety na kolejny trip na północ. Trochę mieliśmy strachów w głowie, czy taki krótki weekend będzie się …
Kadry z Manchesteru
Pobudki o 5 rano są naprawdę przerażające. Tak wczesną godzinę może jedynie zrekompensować myśl, że właśnie wyrusza się w kolejną podróż! Nie da się ukryć, że byliśmy już spragnieni wyjazdu, bo od poprzedniej podróży minęło ponad 1,5 miesiąca. Leniwie zwlekliśmy się z łóżka i po chwili siedzieliśmy w samochodzie do Gdańska, skąd odlatywaliśmy do Liverpoolu. W ciągu 3 dni pokonaliśmy sporo kilometrów, bo nasz wypad wyglądał następująco – w czwartek po 13 zameldowaliśmy się …
48h w Londynie
Mamy piątek 13-tego i z tej okazji ruszamy na podbój Londynu. Mamy nadzieję, że żaden czarny kot nie przebiegnie przed dziobem samolotu i spokojnie dolecimy na miejsce. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem (a pójdzie!) to o 23:00 zaczerpniemy londyńskiego powietrza. W tej chwili za pewne przechodzimy przez odprawę bagażową, a Was zapraszamy do szybkiego przeglądu naszych planów na najbliższe 48h. Piątek – bal na Soho Soho jest centralną częścią West End’u. Znajdziecie tam wiele barów …
Weekend w Berlinie – alternatywny przewodnik
Berlin, Berlin, ah ten Berlin. Jeszcze jak mieszkaliśmy w Poznaniu, to bywaliśmy tam często. Po przeprowadzce do Warszawy okazało się, że samoloty do Berlina są drogi, a podróż busem czy samochodem to minimum 6 godzin. No i tak minęły nam 3 lata bez wizyty w tym mieście, aż tu nagle okazało się, że EasyJet prowadził tanie połączenia lotnicze i oto za 150 zł udało nam się polecieć tam polecieć. W dodatku spędziliśmy tam wielkanocny weekend, który pod kątem …