Pobudki o 5 rano są naprawdę przerażające. Tak wczesną godzinę może jedynie zrekompensować myśl, że właśnie wyrusza się w kolejną podróż! Nie da się ukryć, że byliśmy już spragnieni wyjazdu, bo od poprzedniej podróży minęło ponad 1,5 miesiąca. Leniwie zwlekliśmy się z łóżka i po chwili siedzieliśmy w samochodzie do Gdańska, skąd odlatywaliśmy do Liverpoolu. W ciągu 3 dni pokonaliśmy sporo kilometrów, bo nasz wypad wyglądał następująco – w czwartek po 13 zameldowaliśmy się na lotnisku w Liverpoolu, gdzie wsiedliśmy w autobus do Manchesteru, po to, aby wieczorem zasiąść na Old Trafford i obejrzeć mecz Manchesteru United. Drugiego dnia po przejściu głównych ulic Manchesteru wsiedliśmy do pociągu i ruszyliśmy na podbój Liverpoolu. W tym poście dzielimy się z Wami, tym co zobaczyliśmy w Manchesterze, a w kolejnym opowiemy o Liverpoolu.
Nie wiem na co liczyliśmy, w końcu jechaliśmy do Anglii, ale szare niebo i przeszywające zimno nieszczególnie nam się spodobały. W dodatku momentami mieliśmy wrażenie, że wyglądamy dosyć dziwacznie, bo podczas gdy mieszkańcy Manchesteru spacerowali w bluzach i rozpiętych kurtkach, my paradowaliśmy w czapkach, szalikach i rękawiczkach. Brrrrr. O dziwo drugiego i trzeciego dnia budziło nas słońce, ale temperatura wciąż dawała się we znaki.
Bilety lotnicze kupiliśmy już w grudniu i za kurs w dwie strony zapłaciliśmy 100 zł od osoby. Z lotniska w Liverpoolu do Manchesteru przejechaliśmy autobusem Terravision za jakieś 8 funtów. Z ręka na sercu polecamy Wam nocleg w sieci YHA Hostels, spaliśmy tam zarówno w Manchesterze jak i w Liverpoolu. Tym razem podróżowaliśmy w ekipie 4-osobowej i za wynajęcie takiego pokoju z łazienką zapłaciliśmy coś w okolicach 90 zł od osoby. Hostel położony jest 10 minut spacerem od centrum Manchesteru w towarzystwie kanałów rzeki Irwell.
Widok z naszego pokoju
Głównym celem wizyty w Manchesterze był oczywiście mecz na Old Trafford. Z centrum miasta na stadion można dostać się ekspresowym autobusem X50 lub linią 250. Bilet całodniowy kosztuje 4,10 funta. Ach, co to był za mecz! Stracona bramka w pierwszych minutach, nieudany karny, bramka samobójcza i pościg za wynikiem, bo to był drugi mecz 1/8 Ligii Europy. W rezultacie Manchester wygrał 5:1, awansował, a nam pozostały zdarte gardła, morze radości, przemarznięte dłonie i setki zdjęć. Jedna rada – zapamiętajcie, że zamawiając white tea w Anglii otrzymacie herbatę z mlekiem, nie biała herbatę… Nie wiem, jak mogliśmy na to nie wpaść, no ale każdy uczy się na błędach 😉
Bary z fast foodem przy stadionie
To co uderzyło nas w Manchesterze to dwie twarze tego miasta. Z jednej strony wiktoriańskie zabytkowe katedry i dużo czerwonej cegły, z drugiej nowoczesne szklane budynki. W mieście aż roi się od dźwigów i rusztowań. Wygląda tak, jakby każdy jego kawałek został celowo zniszczony, po to aby w jego miejsce powstało zupełnie coś nowego. Kolorowe neony rozbłyskują pośród szarych murów.
Katedra w Manchesterze
Najwyższy budek w Manchesterze – Beetham Tower
W centrum znajdziecie Muzeum Historii Piłki Nożnej
Tuż obok naszego hostelu znajdowało się Museum of Science and Industry. Warto zajrzeć chociażby do wielkiej hali z modelami zabytkowych samolotów i napić się kawy w pobliskiej kawiarni. Wszystkie te miejsca mieszczą się w starych magazynach.
Na ulicach Manchesteru na każdym kroku spotkacie pszczoły – symbol pracowitości. Jest to motyw pozostały z epoki Przemysłowej Rewolucji, kiedy to Manchester był liderem masowej produkcji dóbr.
Spacerując po Manchesterze warto wstąpić do John Rylands Library. Polecamy to miejsce fanom Harrego Pottera, bo właśnie tutaj kręcone były niektóre sceny z tego filmu. Mimo, że nie jesteśmy zagorzałymi fanami, to przechodziły nas ciarki, kiedy spacerowaliśmy tymi korytarzami. Z tego co wyczytaliśmy to w tej bibliotece znajdują się fragmenty Nowego Testamentu.
Spacerując w centrum miasta nie mogliśmy odmówić sobie wizyty w niektórych sklepach. Nie da się ukryć, że te wizyty pochłonęły sporą część naszego czasu, jednak lubimy to uczucie, kiedy nowa para butów przypomina nam o wizycie w jakimś mieście.
Dylematy…
Patrząc na nazwy ulic, czy dzielnice, które znaleźć można w Manchesterze nasuwa nam się jedna myśl – to taki pseudo Londyn. Jak się później okazało z Liverpoolem jest podobnie. W centrum Manchesteru zawędrować możecie do China Town. Szczerze mówiąc ta brama zrobiła na nas większe wrażenie, niż ta z Londynu.
Wydaje się, że udało nam się rzucić okiem na większość miejsc, które warto zobaczyć w Manchesterze. Na pewno, będąc tam warto pospacerować wzdłuż kanału, gdzie znajduje się wiele doków przerobionych na kawiarnie, puby czy kluby. Aż szkoda, że nie uchwyciliśmy tych miejsc na zdjęciach. Manchester to miasto kontrastów, niespecjalnie turystyczne, ale jeśli jesteście fanami piłki nożnej, to na pewno warto wybrać się tam na mecz. Co ciekawe, w Tesco, kiedy kupowaliśmy alkohol poproszono nas o dowód i o dziwo sprawdzono, czy mamy ukończone… 25 lat. I jeszcze jedna rada na koniec – jeśli chcecie zobaczyć miasto z tarasu najwyższego budynku w Manchesterze, plecaki i trampki zostawcie w hotelu. Nas niestety nie wpuszczono, bo byliśmy za mało ekskluzywni, no cóż, może następnym razem się uda 😉
W ostatnim czasie dużo się działo i dużo zmieniliśmy w swoim życiu. Nowe miasto, nowa praca, poznawanie wszystkiego od nowa – czyli to co fascynuje nas najbardziej. Podróż to każdy dzień i dlatego tak to kochamy. Żeby tych wszystkich zmian było mało, po krótkim rozpoznaniu nowego terenu, wsiedliśmy do samolotu i tak oto jesteśmy na Lanzarote – jednej z Wysp Kanaryjskich. Tym razem bez szumu miasta, za to z szumem oceanu, bez sporego tempa, ale z zamiarem …
Ledwo minęły trzy tygodnie od wizyty w Barcelonie, a my znowu wylądowaliśmy w Hiszpanii. To nasza pierwsza wizyta w Madrycie i pisząc post chwilę po powrocie wiemy, że na pewno tam wrócimy. Zresztą – ten klimat tak podbija nasze serca, że nagle nieświadomie zaczynamy zamawiać wino czy pytać o drogę po hiszpańsku… Na miejscu zlądowaliśmy w piątkową noc i udało nam się załapać na ostatni kurs metra do centrum miasta. Ze względu na remont jednej linii musieliśmy (na całe …
Kilka miesięcy temu odkryliśmy, że mamy fetysz wysokości. Uwielbiamy patrzeć na miasta z najwyższych punktów i podziwiać ich panoramę. Największą frajdę sprawia nam wypatrywanie ukrytych tarasów na dachach. Być może to chęć na poczucie czegoś w rodzaju dominacji, a może swojego rodzaju lekarstwo na niedobór centymetrów w metryczce wzrost. Cokolwiek by to nie było, takie wędrowanie po wzgórzach i dachach sprawia nam olbrzymią przyjemność. Podczas ostatniego pobytu w Barcelonie odwiedziliśmy kilka takich …
Po zaskakująco dobrze przespanych 6 godzinach budzimy się w pokoju, w którym panuje półmrok. Wydaje nam się, że jest może szósta rano. Zrywamy się na równe nogi, kiedy zegarek pokazuje parę minut po 10. Jesteśmy spragnieni nowego miejsca, klimatu miasta no i oczywiście głodni. Wychodzimy na ulicę, która jeszcze kilka godzin wcześniej była wielką imprezą. O dziwo widać kilka niedobitków, którzy leniwe wygrzebują się z knajp. My potrzebujemy śniadania, a jak …
Kadry z Manchesteru
Nie wiem na co liczyliśmy, w końcu jechaliśmy do Anglii, ale szare niebo i przeszywające zimno nieszczególnie nam się spodobały. W dodatku momentami mieliśmy wrażenie, że wyglądamy dosyć dziwacznie, bo podczas gdy mieszkańcy Manchesteru spacerowali w bluzach i rozpiętych kurtkach, my paradowaliśmy w czapkach, szalikach i rękawiczkach. Brrrrr. O dziwo drugiego i trzeciego dnia budziło nas słońce, ale temperatura wciąż dawała się we znaki.
W centrum znajdziecie Muzeum Historii Piłki Nożnej


Powiązane posty
Podobne posty
Czas na Lanzarote
W ostatnim czasie dużo się działo i dużo zmieniliśmy w swoim życiu. Nowe miasto, nowa praca, poznawanie wszystkiego od nowa – czyli to co fascynuje nas najbardziej. Podróż to każdy dzień i dlatego tak to kochamy. Żeby tych wszystkich zmian było mało, po krótkim rozpoznaniu nowego terenu, wsiedliśmy do samolotu i tak oto jesteśmy na Lanzarote – jednej z Wysp Kanaryjskich. Tym razem bez szumu miasta, za to z szumem oceanu, bez sporego tempa, ale z zamiarem …
Pierwsze godziny w Madrycie!
Ledwo minęły trzy tygodnie od wizyty w Barcelonie, a my znowu wylądowaliśmy w Hiszpanii. To nasza pierwsza wizyta w Madrycie i pisząc post chwilę po powrocie wiemy, że na pewno tam wrócimy. Zresztą – ten klimat tak podbija nasze serca, że nagle nieświadomie zaczynamy zamawiać wino czy pytać o drogę po hiszpańsku… Na miejscu zlądowaliśmy w piątkową noc i udało nam się załapać na ostatni kurs metra do centrum miasta. Ze względu na remont jednej linii musieliśmy (na całe …
Dachy Barcelony, czyli 5 ulubionych barów na tarasie
Kilka miesięcy temu odkryliśmy, że mamy fetysz wysokości. Uwielbiamy patrzeć na miasta z najwyższych punktów i podziwiać ich panoramę. Największą frajdę sprawia nam wypatrywanie ukrytych tarasów na dachach. Być może to chęć na poczucie czegoś w rodzaju dominacji, a może swojego rodzaju lekarstwo na niedobór centymetrów w metryczce wzrost. Cokolwiek by to nie było, takie wędrowanie po wzgórzach i dachach sprawia nam olbrzymią przyjemność. Podczas ostatniego pobytu w Barcelonie odwiedziliśmy kilka takich …
Jeden dzień w Madrycie
Po zaskakująco dobrze przespanych 6 godzinach budzimy się w pokoju, w którym panuje półmrok. Wydaje nam się, że jest może szósta rano. Zrywamy się na równe nogi, kiedy zegarek pokazuje parę minut po 10. Jesteśmy spragnieni nowego miejsca, klimatu miasta no i oczywiście głodni. Wychodzimy na ulicę, która jeszcze kilka godzin wcześniej była wielką imprezą. O dziwo widać kilka niedobitków, którzy leniwe wygrzebują się z knajp. My potrzebujemy śniadania, a jak …