Drugi dzień w Bangkoku – budzimy się w ciemny pokoju i w zasadzie nie wiemy, czy to noc, czy jet lag nie pozwala spać. Równie dobrze może być to środek dnia. Niepewnie wystawiamy głowę z hotelu w poszukiwaniu śniadania i wychodząc na Khao San Road wiemy, że to kolejna z jej twarzy. W słońcu mieni się beton, a po wczorajszej imprezie, kiczowatych bazarach i łóżkach do masażu ani śladu. Gdzieniegdzie stoją jedynie taksówkarze gotowi w „ekstra” cenie przewieść leniwych turystów (za przejazd do stacji metra proponują nam 400 bathów, kiedy z taxi metrem dojdzie się tam za 60). Chwytamy do ręki owoce z ulicznego bazarku i siadamy na dachu, by przy akompaniamencie słońca ułożyć plan na dzień.
Soi Rambuttiri
Pierwsze nasze kroki kierujemy na ulicę Soi Rambuttiri – zwaną czasami siostrą Khao San. Ulica położona jest zaledwie kilkanaście metrów od mekki backpackersów, a warto wybrać się tam i za dnia, i nocą, by tak jak w przypadku popularnej ulicy, odkryć jej dwie twarze. Naszym zdaniem ulica wygląda na bardziej uporządkowaną, stworzoną z pomysłem i oczywiście pełną kolorów. W dodatku okazuje się, że ceny też wyglądają inaczej – są niższe czasem o 10, a czasem nawet i 50 bathów.
Chao Phraya
Po przejściu przez Rambuttri odkrywamy bardzo klimatyczną knajpę, w której zamawiamy wyczekiwaną przez nas Papaya Salad (Som Tum) – jest to tradycyjne danie kuchni tajskiej, które podbiło nasze serca. Przez myśl przechodzi nam nawet zamówienie kolejnej porcji, jednak po pierwszym wieczorze wiemy, że lepiej zjeść mniej i spróbować kolejnych rzeczy. Teraz kierujemy się do rzeki Chao Phraya, a konkretnie do przystani Phra Arthit, aby łódką przetransportować się w inną część miasta.
Rejs łódką
Transport wodny w Bangkoku jest niezwykle popularny, skuteczny i tani. Rezygnujemy z turystycznego przewozu po rzece, na rzecz wtopienia się w tłum i komunikacji miejskiej. Za dwa bilety na dowolnej długości trasie płacimy 28 bathów. Podróż trwa dobre 30 minut, a my odbijamy się od przystani do przystani zabierając ze sobą kolejne osoby. Na wodzie widać dużo typowych tajskich łódek, wycieczkowych promów i niestety śmieci. Z jednej strony mijamy domy na palach, z drugiej wieżowce konkurujące ze sobą o miano najwyższego.
Chinatown
Wysiadamy na przystani Oriental i podążamy w kierunku hotelu State Tower Bangkok. Ponoć na 65 piętrze znajduje się najwyższy na świecie bar na świeżym powietrzu. Pech sprawia, że to miejsce bardziej ekskluzywne, niż nam się wydawało i o ile letnia sukienka jest dla nich do przyjęcia, o tyle krótkie spodnie Tomka nie pozwalają nam na wejście do środka. To nic, bo nie to jest naszym głównym celem tego wyjścia – my zmierzamy do Chinatown. Odwiedzenie tego miejsca jest na szycie naszej listy miejsc, które w Bangkoku musimy zobaczyć. Przemierzamy kolejne uliczki napotykając się co rusz na chińskie bramy i świątynie, wkomponowane w inne budynki. W końcu naszym oczom ukazuje się świat błyszczących neonów. Stragany z jedzeniem zdają się nie mieć końca, ludzie krzyczą, ludzie biegną, jedzą, fotografują, śpią na ulicy. Dzieje się tutaj tak wiele, że trudno wybrać, w którą stronę skierować oczy. W tym całym amoku zaczepiają nas tajskie nastolatki, prosząc o udzielenie wywiadu, który potrzebny im jest na lekcje. Uczą się w szkole o profilu angielskim, a na zdanie „Tajlandia jest nas egzotycznym krajem” reagują podśmiechiwaniem. Robimy sobie pamiątkową fotkę i ruszamy w poszukiwaniu jedzenia. Na Chinatown spędzamy dobre dwie godziny przechodząc od uliczki do uliczki. Owoce morze, pieczone kasztany, duriany (czyli najbardziej śmierdzące owoce świata), chińskie pamiątki i sklepy zielarskie. Od tego wszystkie mieni nam się w oczach, aż nagle wszystko się urywa – giną światła, tłum ludzi i zapach jedzenia. Okazuje się, że dzień wcześniej właśnie tutaj byliśmy, na ulicy Yaowarat – zaledwie kilkanaście metrów od Chinatown i nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Powrót na Khao San
Wracamy na Khao San i Rabuttiri. Siadamy wygodnie na fotelu masażystów i fundujemy sobie pół godzinny masaż stóp za 150 bathów (15 zł) – za nami jakieś 20 km, więc na pewno się przyda. Ulice znowu przechodzą codzienny rytuał, znikają kolorowe stragany, pojawiają się uliczne bary, a z każdej strony krzyczą do nas „Ping Pong Show my friend!”.
Planując nasze podróże zawsze korzystamy z excela i próbujemy przewidzieć orientacyjne koszty lub po prostu zmieścić się w określonej wcześniej kwocie. Mamy swoje przyzwyczajenia i preferencje, więc te rozliczenia wydatków są odzwierciedleniem naszych potrzeb. Za każdym razem pisząc post o kasie, zwracamy uwagę, że za pewne da się to zrobić taniej czy sprytniej. Chcemy Wam zajawić z jakimi wydatkami wiążą się podróże, szczególnie te dalsze i pokazać, że może nie warto przepłacać kupując wycieczkę …
Od początku Nasz samolot wylądował na lotnisku JFK w Nowym Jorku blisko godzinę przed czasem. Od razu ustawiliśmy się w kolejce do rozmowy z urzędnikiem, żeby jak najszybciej dostać się do miasta. Gdzieś tam w środku trochę obawialiśmy się, czy aby na pewno wszystko pójdzie po naszej myśli i czy zostaniemy wpuszczeni. Nie wiedzieliśmy o tym, ale przed rozmową z urzędnikiem samodzielnie skanuje się paszport, odciski palców i robi sobie zdjęcie. Automat analizuje dane i można dostać “x” …
Po niecałych dwóch dniach spędzonych w Penangu wsiadamy do samolotu i po godzinie jesteśmy w innym świecie. Nasze 3 dni w Kuala Lumpur rozpoczynamy od ponad 20 minutowego spaceru na lotnisku – jest ogromne! Masa ludzi, przeróżnych ludzi i gwar. Lotnisko położone jest za miastem i jest kilka sposobów na dotarcie do centrum. Nam się nie spieszy, więc wybieramy najtańszą, ale i najdłuższą opcję, czyli autobus. Płacimy około 12 zł za osobę i po chwili siedzimy …
Jak wygląda sytuacja z Covid-19 na Zanzibarze? Od maja 2020 w całej Tanzanii nie są prowadzone statystyki dotyczące zachorowań na Covid-19. Oznacza to, że nie jest transparentne czy i w jakiej skali występują zachorowania. Taką decyzję podjął Prezydent Tanzanii, a nawet w ramach eksperymentu wysłał do laboratorium próbki kozi i papai i tam również wykryto koronawirusa – link do materiału. Poza tym w Tanzanii ogłoszono, że koronawiursa nie ma, ponieważ odmówione odpowiednie modlitwy. W związku z tym na Zanzibarze …
Drugi dzień w Bangkoku
Drugi dzień w Bangkoku – budzimy się w ciemny pokoju i w zasadzie nie wiemy, czy to noc, czy jet lag nie pozwala spać. Równie dobrze może być to środek dnia. Niepewnie wystawiamy głowę z hotelu w poszukiwaniu śniadania i wychodząc na Khao San Road wiemy, że to kolejna z jej twarzy. W słońcu mieni się beton, a po wczorajszej imprezie, kiczowatych bazarach i łóżkach do masażu ani śladu. Gdzieniegdzie stoją jedynie taksówkarze gotowi w „ekstra” cenie przewieść leniwych turystów (za przejazd do stacji metra proponują nam 400 bathów, kiedy z taxi metrem dojdzie się tam za 60). Chwytamy do ręki owoce z ulicznego bazarku i siadamy na dachu, by przy akompaniamencie słońca ułożyć plan na dzień.
Soi Rambuttiri
Pierwsze nasze kroki kierujemy na ulicę Soi Rambuttiri – zwaną czasami siostrą Khao San. Ulica położona jest zaledwie kilkanaście metrów od mekki backpackersów, a warto wybrać się tam i za dnia, i nocą, by tak jak w przypadku popularnej ulicy, odkryć jej dwie twarze. Naszym zdaniem ulica wygląda na bardziej uporządkowaną, stworzoną z pomysłem i oczywiście pełną kolorów. W dodatku okazuje się, że ceny też wyglądają inaczej – są niższe czasem o 10, a czasem nawet i 50 bathów.
Chao Phraya
Rejs łódką
Chinatown
Powrót na Khao San
Powiązane posty
Podobne posty
Ile kosztuje wyjazd do Malezji? – część I
Planując nasze podróże zawsze korzystamy z excela i próbujemy przewidzieć orientacyjne koszty lub po prostu zmieścić się w określonej wcześniej kwocie. Mamy swoje przyzwyczajenia i preferencje, więc te rozliczenia wydatków są odzwierciedleniem naszych potrzeb. Za każdym razem pisząc post o kasie, zwracamy uwagę, że za pewne da się to zrobić taniej czy sprytniej. Chcemy Wam zajawić z jakimi wydatkami wiążą się podróże, szczególnie te dalsze i pokazać, że może nie warto przepłacać kupując wycieczkę …
Co zobaczyć w centrum Nowego Jorku?
Od początku Nasz samolot wylądował na lotnisku JFK w Nowym Jorku blisko godzinę przed czasem. Od razu ustawiliśmy się w kolejce do rozmowy z urzędnikiem, żeby jak najszybciej dostać się do miasta. Gdzieś tam w środku trochę obawialiśmy się, czy aby na pewno wszystko pójdzie po naszej myśli i czy zostaniemy wpuszczeni. Nie wiedzieliśmy o tym, ale przed rozmową z urzędnikiem samodzielnie skanuje się paszport, odciski palców i robi sobie zdjęcie. Automat analizuje dane i można dostać “x” …
Nasze 3 dni w Kuala Lumpur
Po niecałych dwóch dniach spędzonych w Penangu wsiadamy do samolotu i po godzinie jesteśmy w innym świecie. Nasze 3 dni w Kuala Lumpur rozpoczynamy od ponad 20 minutowego spaceru na lotnisku – jest ogromne! Masa ludzi, przeróżnych ludzi i gwar. Lotnisko położone jest za miastem i jest kilka sposobów na dotarcie do centrum. Nam się nie spieszy, więc wybieramy najtańszą, ale i najdłuższą opcję, czyli autobus. Płacimy około 12 zł za osobę i po chwili siedzimy …
11 najczęściej zadawanych pytań o Zanzibar
Jak wygląda sytuacja z Covid-19 na Zanzibarze? Od maja 2020 w całej Tanzanii nie są prowadzone statystyki dotyczące zachorowań na Covid-19. Oznacza to, że nie jest transparentne czy i w jakiej skali występują zachorowania. Taką decyzję podjął Prezydent Tanzanii, a nawet w ramach eksperymentu wysłał do laboratorium próbki kozi i papai i tam również wykryto koronawirusa – link do materiału. Poza tym w Tanzanii ogłoszono, że koronawiursa nie ma, ponieważ odmówione odpowiednie modlitwy. W związku z tym na Zanzibarze …