Jak mieć więcej urlopu na podróże?
Bardzo często, rozmawiając z kimś kto śledzi nasze podróże, dostajemy pytanie: „ej, skąd macie tyle wolnego?”. Drugim z kolei pytaniem jest „jak to robicie, że tyle wyjeżdżacie, przecież Asia pracuje na etacie„. Owszem, jedno z nas pracuje na etacie i ma do dyspozycji 26 dni płatnego urlopu. I dzisiaj będzie właśnie o tym skąd bierzemy więcej urlopu na nasze podróże. Brzmi to torchę jak zbiór przykazań i w sumie tak trochę jest.
Po pierwsze: szanuj urlop
Na szczęście nie mamy sytuacji losowych, kiedy potrzebny jest urlop na żądanie, więc go nie wykorzystujemy. Nie lubimy brać urlopu z błahych powodów. Nie raz pojawi się pokusa, żeby zostać w domu, w łóżku albo wydłużyć tak po prostu weekend. Jednak wtedy w głowie pojawia się myśl: „dzisiaj mi się nie chce, ale wzięcie urlopu oznacza -1 dzień na wyjazdy…„. I wtedy od razu wyskakujemy z łóżka – serio! Ta myśl to nasz spory motywator i więcej urlopu.
Po drugie: zaplanuj rok
Wcale nie chodzi o to, że w styczniu trzeba mieć szczegółowo rozpisane wszystkie wyjazdy i kupione bilety. My z wyprzedzeniem staramy się rozplanować, w jakich miesiącach co mogłoby się wydarzyć. W lutym/marcu czy listopadzie potrzebujemy dłuższego wyjazdu, żeby uciec od zimy. Za to w wakacyjne miesiące wystarczą krótkie, weekendowe wypady. Dzieląc urlop na każdy miesiąc mamy na każdy 2 dni urlopu. No i teraz można zacząć bawić się w przestawianie dni, łączenie z innymi dniami wolnymi i planami.
Po trzecie: dziel urlop
Czasem pracodawca daje opcje podzielenia urlopu, czyli przykładowo wzięcia pół dnia urlopu jednego dnia, a druga połowa zostaje na później. Kiedy mamy samolot o godzinie 14:00, to spokojnie można pójść do pracy na pół dnia.
Po czwarte: nie wydłużaj urlopu
Zdarzyło nam się tak zrobić z dwa razy, że od razu z lotniska wracaliśmy do pracy (chociażby na te drugie pół dnia). Jest to opcja dla wytrwałych, bo to zazwyczaj oznacza, że lot odbywał się nad ranem i zmęczenie może być spore. Ale da się!
Po piąte: skracaj urlop
Zamiast dwóch pełnych tygodni wolimy 10 dni, a zamiast tygodnia – 5 dni. Dzięki temu, że staramy się wyjechać co miesiąc, udaje nam się regularnie zregenerować głowę. Nie potrzebujemy zbyt długich wyjazdów, a regularnych odpoczynków. Zauważyliśmy, że zbyt dużo czasu na wyjeździe powoduje, że zamiast cieszyć się miejscem, już myślimy co zrobimy po powrocie. No i tęsknimy za naszym kotkiem.
Po szóste: odpuść długie weekendy
Przy okazji długich weekendów ceny biletów lotniczych wzrastają (o ile nie kupi się ich odpowiednio wcześniej). Dlatego niespecjalnie wyjeżdżamy w tym okresie. Skoro zostajemy na miejscu, to szkoda nam wziąć ten dodatkowy dzień urlopu, także pracujemy zdalnie albo po prostu idziemy do pracy. Często jest tak, że wyjeżdżamy na koniec długiego urlopu (bo wtedy ceny mocno lecą w dół!).
Po siódme: weź ślub
Pół żartem, pół serio, ale w zeszłym roku mieliśmy dodatkowe dwa dni urlopu, które otrzymuje się z okazji ślubu! Jednak zdecydowanie traktujemy to jako jednorazową akcję.