Small Travellers
  • SLOW LIFE
  • SLOW TRAVEL
    • Świat
      • Chiny
      • Indie
      • Indonezja
      • Izrael
      • Jordania
      • Kambodża
      • Malezja
      • Maroko
      • Tajlandia
      • USA
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Hiszpania
      • Holandia
      • Islandia
      • Niemcy
      • Norwegia
      • Polska
      • Portugalia
      • Szwecja
      • Włochy
    • Warszawa
      • Jedzenie
      • Miejscówki
  • PORADY
    • Koszty wyjazdów
    • Nasze patenty
  • O NAS
  • WSPÓŁPRACA
  • SKLEP

Nasze 3 dni w Kuala Lumpur

wg Small Travellers w 25 marca 2018

Po niecałych dwóch dniach spędzonych w Penangu wsiadamy do samolotu i po godzinie jesteśmy w innym świecie. Nasze 3 dni w Kuala Lumpur rozpoczynamy od ponad 20 minutowego spaceru na lotnisku – jest ogromne! Masa ludzi, przeróżnych ludzi i gwar. Lotnisko położone jest za miastem i jest kilka sposobów na dotarcie do centrum. Nam się nie spieszy, więc wybieramy najtańszą, ale i najdłuższą opcję, czyli autobus. Płacimy około 12 zł za osobę i po chwili siedzimy w lokalnym pks.

Kontrasty

Miasto wita nas lekkim deszczem, a zanim dotrzemy do naszego hotelu, musimy przejechać kilka przystanków metrem (a w zasadzie kolejką naziemną). Na najbliższe 3 dni wybraliśmy hotel D’Majestic Place by Swiss Garden, który udało nam się złapać w całkiem dobrej cennie, podczas promocji na bookingu. Wysiadamy na stacji przy hotelu i dookoła widzimy niską zabudowę, trochę brudu i sypiących się budynków. Jeszcze tylko przejście przez ruchliwą ulicę i stajemy przed 20-piętrową wieżą, a drzwi otwiera nam pan z obsługi. Z zatłoczonej, brudnej ulicy w chwilę przenosimy się do klimatyzowanego luksusu. Ten hotel ma basen na dachu i tam kierujemy nasze pierwsze kroki. Widok jest oszałamiający. Z tarasu roztacza się widok na panoramę wieżowców Kuala Lumpur. Jednak gdy podchodzimy do barierek widzimy to co najbliżej – zrujnowane budynki i wielki plac budowy. Na dachu spędzamy trochę czasu i w dzień, i w nocy, patrząc na to różnorodne miasto.

 

Centrum miasta

Do sławnych Wież Petronas, jednych z najwyższych budynków świata, mamy spacerem około 30 minut. W pierwszej kolejności przedzieramy się przez place budowy, później walczymy, żeby pokonać kilka skrzyżowań. Ruch uliczny jest szalony, niejednokrotnie brak chodników, a sygnalizacji świetlnej dla pieszych ze świecą szukać. Im bliżej wieżowców, tym bardziej kolorowo – dziesiątki neonów krzyczą z każdej strony. Zapachy lokalnego street foodu mieszają się z sieciówkowymi fast foodami. Wielkie centrum handlowe zachęca wielobarwnymi ekspozycjami luksusowych marek – przypomina nam się Dubaj. Ulice zakorkowane i mimo, że w centrum dostępne są bezpłatne, różowe autobusy GO KL, to decydujemy się na piesze wędrówki. Pod Wieżami Petronas lokalni handlarze sprzedają turystom specjalne nakładki na telefon, by zrobić idealne zdjęcie. Przy Wieżach też jest centrum handlowe, a za nim raj w środku głośnego miasta – niewielki, zielony park, w którym odbywają się pokazy wodnych fontann. Halo Dubaj, to znowu Ty?

 

Jedzenie, dużo jedzenia!

Malezja rozpieszcza nas kulinarnie. W Kuala Lumpur widocznych w internetach jest ponad 400 wegetariańskich knajp, a jak piszą, pewnie jest ich dwa razy więcej! Odkrywamy raj tuż przy naszym hotelu – niewielką knajpę z tradycyjnym wege jedzeniem na wagę i wegańskimi lokalnymi zupami. Zupa Laksa, którą tam zjedliśmy, była najlepszą ze wszystkich i marzymy o niej każdego dnia… Jedliśmy tam z 3 razy, żeby spróbować wszystkiego po trochu, a nigdy za całość nie zapłaciliśmy więcej, niż 15 zł.

W wielu punktach miasta znajdują się targowiska jedzeniowe, a chyba najsławniejsze to Jalan Alor. Na kilkuset metrowej ulicy upchnięto tyle stanowisk z jedzeniem, że pewnie trzeba by tam spędzić miesiąc, żeby spróbować wszystkiego. Przy okazji naszej wizyty najpierw 3 razy przechodzimy się ulicą, żeby wypatrzeć coś dla nas. Później kosztujemy kilku rzeczy po trochu – słodkich ziemniaków, tradycyjnych szaszłyków i pierożków dim sum. Za wszystko również płacimy nie dużo, jakieś 25 zł. Najdroższa nasza kulinarna przygoda zakończyła się paragonem w wysokości 140 zł – co jak na to co wydawaliśmy do tej pory było bardzo wysoką kwotą. I nie, nie jedliśmy kolacji w Wieżach Petronas, ani na dachu luksusowego hotelu. Weszliśmy w boczną uliczkę w ścisłym centrum do zwykłej knajpy z plastykowymi krzesłami i wokami wystawionymi na zewnątrz. Skusiliśmy się na dania sezonowe, które nie miały podanej ceny… Jedzenie było przepyszne, więc nie żałujemy.

China Town

Jednego wieczoru zawędrowaliśmy do China Town. Przywitały nas plac wypełniony chińskimi podróbkami od klapek Gucci na dronach kończąc. Nad głowami wisiały setki chińskich lapionów i światełek. To tutaj schronienie znalazła, liczna w Kuala Lumpur, społeczność chińska. Warto tam zajrzeć i zatrzymać się na chińskiej jedzenie w jednej z ulicznych knajp.

I o wiele więcej…

W planach mieliśmy wyjazd za miasto do słynnych Batu Caves, czyli zespołu jaskiń i hinduskiej świątyni. Słyszeliśmy też, że warto na spokojnie zwiedzić dworzec główny i poszukać jungli w środku miasta. Nasze plany pokrzyżowała pogoda – o czym możecie przeczytać w poście Z Malezji do Indonezji. Może będzie kolejna okazja do tego, żeby odwiedzić te miejsca, bo Kuala Lumpur, ze względu na ogrom połączeń lotniczych, jest świetną bazą wypadową do innych azjatyckich miejsc.

Historia Pana z Ubera

Ostatniego dnia o 5 rano siedzimy już w Uberze, w drodze na lotnisko. Trafiliśmy na bardzo rozmownego pana, który powiedział, że lubi jeździć Uberem, bo wtedy szkoli swój angielski. Jechaliśmy razem ponad 40 minut i udało nam się poznać jego historię. Zawodowo zajmuje się renowacją budynków, ale chwilowo czeka na zlecenia. Ma czworo dzieci i jak mówił to taka normalna liczba potomstwa w Malezji. Marzy mu się mały domek za miastem, bo na kupno mieszkania w KL nie ma co liczyć. Ceny mieszkań kształtują się na podobnym poziomie, co ceny mieszkań w Warszawie. Patrząc na to, że w wielu ulicznych knajpach full posiłek można zjeść za około 8-10 zł, to rodzi się pytanie, ile na tym się zarabia… Pan z Ubera od lat odkłada pieniądze na swoje marzenie. Pyta nas czy Polska nadal jest komunistyczna i mówi, że z Polaków kojarzy Roberta Lewandowskiego. Na koniec proponuje, że jeśli chcemy coś kupić, to zjedzenie na stację przed lotniskiem, bo ceny na lotnisko są szalone, a przecież na pewno długo odkładaliśmy pieniądze na przyjazd tutaj… Dojeżdżamy do lotniska i aż żałujemy, że ta podróż trwała tak krótko. Pan z Ubera żegna nas serdecznym uśmiechem, a my trzymamy kciuki za jego marzenie.

Powiązane posty

  • Z Malezji do IndonezjiZ Malezji do Indonezji
  • Co jeść w Tajlandii?Co jeść w Tajlandii?
  • Pierwsze wrażenia w BangkokuPierwsze wrażenia w Bangkoku
  • Ile kosztuje wyjazd do Malezji? – część IIle kosztuje wyjazd do Malezji? – część I
Karegorie Malezja, Świat.
Udostępnij
Powrót do strony głównej
←  NowszeGdzie zjeść w Warszawie? #3
Starsze  →10 faktów o SmallTravellersach

  1. Gosia 11 kwietnia 2018 o 13:10

    Fajnie się czyta 😉 A powiedzcie skąd złapaliście lot do Kuala Lumpur?

    Odpowiedz
    • Small Travellers 13 kwietnia 2018 o 12:37

      Lecieliśmy tam z Penang, a do Penang z Warszawy przez Doha 🙂

      Odpowiedz
  2. Pingback: Podsumowanie 2018 roku - Small Travellers

  3. Renata 18 marca 2019 o 12:17

    Hej, a macie może namiar na tego Pana z Ubera

    Odpowiedz
    • Small Travellers 24 marca 2019 o 20:29

      Hej,
      niestety nie 🙁

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • NEWSLETTER
  • Archiwum
  • Polityka prywatności
  • © 2021 Small Travellers
  • SLOW LIFE
  • SLOW TRAVEL
    • Świat
      • Chiny
      • Indie
      • Indonezja
      • Izrael
      • Jordania
      • Kambodża
      • Malezja
      • Maroko
      • Tajlandia
      • USA
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Hiszpania
      • Holandia
      • Islandia
      • Niemcy
      • Norwegia
      • Polska
      • Portugalia
      • Szwecja
      • Włochy
    • Warszawa
      • Jedzenie
      • Miejscówki
  • PORADY
    • Koszty wyjazdów
    • Nasze patenty
  • O NAS
  • WSPÓŁPRACA
  • SKLEP