Wysiedliśmy na lotnisku w Ho Chi Minh City z lekkim niepokojem. Podczas krótkiego researchu przed przylotem do Wietnamu, przeczytaliśmy, że nie jest to miejsce łatwe dla wegetarian, a co dopiero dla wegan. Nasze doświadczenia z Azją były takie, że faktycznie są miejsca, gdzie trudno nam się zdecydować co tym razem dobrego zejść, ale są i takie gdzie do wyboru mamy 1-2 dania. Od razu możemy napisać – Wietnam jest bardzo przyjazny dla wegetarian!
Po pierwsze CHAY
Najważniejsze słowo pobytu w Wietnamie to słowo CHAY. Słowo w dosłownym tłumaczenie oznacza “wegetariańskie”. Przed pierwszym wyjściem na miasto poszukałam tutejszego odpowiednika i był to strzał w dziesiątkę! Bez problemu udało nam się porozumieć z lokalnymi sprzedawcami street foodu. W dodatku zauważyliśmy, że na wielu budach widnieje ten napis. W knajpach są też osobne strony w menu oznaczone jako “chay”. Chyba byliśmy bardzo wyczuleni na poszukiwanie tego słowo we wszelkich szyldach, bo co chwilę natrafialiśmy na wege miejsce.
Wegetariański przewodnik po Ho chi Minh City
Gdzie jedliśmy? Co polecamy? Gdzie warto zajrzeć? Poniżej lista kilku miejscówek, do których trafiliśmy (często zupełnym przypadkiem!) podczas naszych 3 dni w mieście.
Nie uwierzycie, ale wysiadamy z taksówki na ulicy tuż przy naszym Hostelu, a tutaj… wielka, ogromna wręcz wegańska knajpa! Wygląda to jak raj dla wegan – kilkanaście stanowisk, na których serwują: szaszłyki, Banh mi (bagieta z kolędrą, marchewką, ogórkiem i “mięsem”), lody, szejki i przeróżne, inne lokalne potrawy. Wnętrze jest dość nowoczesne i przaśne, jednak jedzenie bardzo polecamy. Za najlepsze Banh mi z mock mięsem (“udawane mięso”), jakie jedliśmu, zapłaciliśmy 30 000 dongów, czyli 5 zł.
Szukaliśmy street foodu, ale w ciągu dnia jest zbyt gorąco, żeby stać na zewnątrz przy rozgrzanych palnikach. Zawędrowaliśmy już któryś raz na skrzyżowanie ulic …, o których pisaliśmy w tym poście. I jak to bywało każdego dnia, nagle zobaczyliśmy miejsce oznaczone “CHAY”. Ponownie wnętrze nie zachwycało, jednak jedzenie okazało się bardzo dobre. Tutaj zjedliśmy przepyszne Banh Bo Nam Bo – lekką sycącą sałatkę z sajgonkami i tofu, warzywami i makaronem bun. Do tego duża ilośc żół, prażone orzeszki i chrupiąca cebulka. Do tego polewami nam mrożoną herbatę. Za każde danie zapłaciliśmy 6 zł.
Innym miejscem niedaleko Veggie Saigon jest Chay Chan Nhu. W tej knajpie znajduje się bufet z wyłożonymi kilkoma rodzajami mockowanego mięsa i warzywami. Pani nakłada potężną porcję ryżu, a my do tego dobieramy resztę. Tak przynajmniej to zadziałało w naszym wypadku, bo z menu nic nie mogliśmy wyczytać (brak angielskiej wersji). I ponowne wszystko było przepyszne! Za sytą porcję każdy z nas zapłacił niecałe 7 zł.
To miejsce polecił nam do przetestowania Czarek Stacewicz. Jest bardzo podobne do Chay Chan Nhu. Bufet, ryż, do tego “mięsko”, brak angielskiego menu. Zapłaciliśmy bardzo podobnie, jak w poprzedniej knajpie.
Pho Wege
Ostatniego dnia naszego pobytu w Sajgonie oddaliliśmy się trochę od centrum w poszukiwaniu różowego kościoła. Kilkanaście kilometrów wędrówki wynagrodziło nam wejście w jedną z bocznych uliczek i znalezienie wegańskiego Pho! Ponownie lokalna garkuchnia serwowała dużo mockowanego mięsa, ale pierwszy raz spotkaliśmy Pho. Moja mina ze zdjęcia mówi sama za siebie. Było genialne! I mimo, że nie byliśmy głodni, to zjedliśmy wszystko.
Soki i owoce
Na ulicy rozstawionych jest pełno stoisk z owocowymi sokami, herbatkami i pokrojonymi owocami. Jedyne na co trzeba uważać w przypadku wegan to szejki, bo robione one są na mleku roślinnym. My sami wybieraliśmy zawsze wersję “czystego” soku.
Che
Wietnamczycy uwielbiają desery! Che to tradycyjny, wietnamski deser złożony z żelek, budyniu zagęszczonego agarem i słodkich owoców. Czasem dodają do tego mleczko skondensowane i obowiązkowo dużo lodu! Bardzo dobre Che jedliśmy znowu w budce na skrzyżowaniu ulic Co Giang i Durong De Tham.
Z ciekawości zaglądaliśmy czasem do menu knajp nieoznaczonych “Chay”. Zazwyczaj mieli w menu kilka propozycji, bazujących na warzywach. Jeżeli chodzi o street food, to oferowali nam Banh Mi z jajkiem. Nie szczególnie polecamy jedzenie zupy Pho w miejscach niewegetariańskich – istnieje duże prawdopodobieństwo, że dostaniemy wywar mięsny, tyle że bez pływającego mięsa.
Jadę rowerem do pracy i nagle w mojej głowie pojawia się wspomnienie z wyspy Lombok. Las palm i wzgórza, opuszczone plaże i dym unoszący się z lokalnych warungów. Tak jadę i myślę, że przecież nie pokazaliśmy Wam, jak błogo spędziliśmy kilka dni na tej magicznej i jeszcze mało skomercjalizowanej wyspie. W dodatku właśnie trwa sezon na pobyt na Bali czy Lombok. My byliśmy tam w marcu, w porze deszczowej, jednak miało to swój urok, a kąpiele w ulewie w basenie zapamiętamy …
Mieliśmy aż (!) całą niedzielę na odkrywanie Oslo i jakoś tak spontaniczne urodził nam się plan. Przeliśmy się po trzech dzielnicach miasta. Każda była inna i każda nas czymś urzekła! O zorganizowaniu takiego wyjazdu możecie przeczytać w poście Weekend w Norwegii – jak zrobić to tanio? A teraz czas na trzy dzielnice, które naszym zdaniem warto odwiedzić będąc w Oslo. Nr 3 Aker Brygge Z samego rana udaliśmy się pod gmach …
Mówi się, że zgodnie z naszym zegarem biologicznym, w okolicach marca i listopada powinniśmy robić sobie przerwę i właśnie wtedy wsiadać w samolot w poszukiwaniu cieplejszego klimatu. Nie wchodząc w zbyt wiele szczegółów trafiła nam się niesamowita okazja i tak po 12 godzinach podróży, dwóch filmach i kilku lampkach wina dotarliśmy do Indii! Pierwszy raz spędziliśmy w powietrzu aż tyle godzin i szczerze mówiąc, ani przez chwilę nie czuliśmy się znużeni. Lufthansa stanęła na wysokości …
Planując nasze podróże zawsze korzystamy z excela i próbujemy przewidzieć orientacyjne koszty lub po prostu zmieścić się w określonej wcześniej kwocie. Mamy swoje przyzwyczajenia i preferencje, więc te rozliczenia wydatków są odzwierciedleniem naszych potrzeb. Za każdym razem pisząc post o kasie, zwracamy uwagę, że za pewne da się to zrobić taniej czy sprytniej. Chcemy Wam zajawić z jakimi wydatkami wiążą się podróże, szczególnie te dalsze i pokazać, że może nie warto przepłacać kupując wycieczkę …
Wegetariański przewodnik po Ho Chi Minh City
Wysiedliśmy na lotnisku w Ho Chi Minh City z lekkim niepokojem. Podczas krótkiego researchu przed przylotem do Wietnamu, przeczytaliśmy, że nie jest to miejsce łatwe dla wegetarian, a co dopiero dla wegan. Nasze doświadczenia z Azją były takie, że faktycznie są miejsca, gdzie trudno nam się zdecydować co tym razem dobrego zejść, ale są i takie gdzie do wyboru mamy 1-2 dania. Od razu możemy napisać – Wietnam jest bardzo przyjazny dla wegetarian!
Po pierwsze CHAY
Najważniejsze słowo pobytu w Wietnamie to słowo CHAY. Słowo w dosłownym tłumaczenie oznacza “wegetariańskie”. Przed pierwszym wyjściem na miasto poszukałam tutejszego odpowiednika i był to strzał w dziesiątkę! Bez problemu udało nam się porozumieć z lokalnymi sprzedawcami street foodu. W dodatku zauważyliśmy, że na wielu budach widnieje ten napis. W knajpach są też osobne strony w menu oznaczone jako “chay”. Chyba byliśmy bardzo wyczuleni na poszukiwanie tego słowo we wszelkich szyldach, bo co chwilę natrafialiśmy na wege miejsce.
Wegetariański przewodnik po Ho chi Minh City
Gdzie jedliśmy? Co polecamy? Gdzie warto zajrzeć? Poniżej lista kilku miejscówek, do których trafiliśmy (często zupełnym przypadkiem!) podczas naszych 3 dni w mieście.
Vegan Restaurant
Nie uwierzycie, ale wysiadamy z taksówki na ulicy tuż przy naszym Hostelu, a tutaj… wielka, ogromna wręcz wegańska knajpa! Wygląda to jak raj dla wegan – kilkanaście stanowisk, na których serwują: szaszłyki, Banh mi (bagieta z kolędrą, marchewką, ogórkiem i “mięsem”), lody, szejki i przeróżne, inne lokalne potrawy. Wnętrze jest dość nowoczesne i przaśne, jednak jedzenie bardzo polecamy. Za najlepsze Banh mi z mock mięsem (“udawane mięso”), jakie jedliśmu, zapłaciliśmy 30 000 dongów, czyli 5 zł.
Veggie Saigon Restaurant
Szukaliśmy street foodu, ale w ciągu dnia jest zbyt gorąco, żeby stać na zewnątrz przy rozgrzanych palnikach. Zawędrowaliśmy już któryś raz na skrzyżowanie ulic …, o których pisaliśmy w tym poście. I jak to bywało każdego dnia, nagle zobaczyliśmy miejsce oznaczone “CHAY”. Ponownie wnętrze nie zachwycało, jednak jedzenie okazało się bardzo dobre. Tutaj zjedliśmy przepyszne Banh Bo Nam Bo – lekką sycącą sałatkę z sajgonkami i tofu, warzywami i makaronem bun. Do tego duża ilośc żół, prażone orzeszki i chrupiąca cebulka. Do tego polewami nam mrożoną herbatę. Za każde danie zapłaciliśmy 6 zł.
Chay Chan Nhu
Innym miejscem niedaleko Veggie Saigon jest Chay Chan Nhu. W tej knajpie znajduje się bufet z wyłożonymi kilkoma rodzajami mockowanego mięsa i warzywami. Pani nakłada potężną porcję ryżu, a my do tego dobieramy resztę. Tak przynajmniej to zadziałało w naszym wypadku, bo z menu nic nie mogliśmy wyczytać (brak angielskiej wersji). I ponowne wszystko było przepyszne! Za sytą porcję każdy z nas zapłacił niecałe 7 zł.
Com Chay Hoa Minh
To miejsce polecił nam do przetestowania Czarek Stacewicz. Jest bardzo podobne do Chay Chan Nhu. Bufet, ryż, do tego “mięsko”, brak angielskiego menu. Zapłaciliśmy bardzo podobnie, jak w poprzedniej knajpie.
Pho Wege
Ostatniego dnia naszego pobytu w Sajgonie oddaliliśmy się trochę od centrum w poszukiwaniu różowego kościoła. Kilkanaście kilometrów wędrówki wynagrodziło nam wejście w jedną z bocznych uliczek i znalezienie wegańskiego Pho! Ponownie lokalna garkuchnia serwowała dużo mockowanego mięsa, ale pierwszy raz spotkaliśmy Pho. Moja mina ze zdjęcia mówi sama za siebie. Było genialne! I mimo, że nie byliśmy głodni, to zjedliśmy wszystko.
Soki i owoce
Na ulicy rozstawionych jest pełno stoisk z owocowymi sokami, herbatkami i pokrojonymi owocami. Jedyne na co trzeba uważać w przypadku wegan to szejki, bo robione one są na mleku roślinnym. My sami wybieraliśmy zawsze wersję “czystego” soku.
Che
Wietnamczycy uwielbiają desery! Che to tradycyjny, wietnamski deser złożony z żelek, budyniu zagęszczonego agarem i słodkich owoców. Czasem dodają do tego mleczko skondensowane i obowiązkowo dużo lodu! Bardzo dobre Che jedliśmy znowu w budce na skrzyżowaniu ulic Co Giang i Durong De Tham.
Z ciekawości zaglądaliśmy czasem do menu knajp nieoznaczonych “Chay”. Zazwyczaj mieli w menu kilka propozycji, bazujących na warzywach. Jeżeli chodzi o street food, to oferowali nam Banh Mi z jajkiem. Nie szczególnie polecamy jedzenie zupy Pho w miejscach niewegetariańskich – istnieje duże prawdopodobieństwo, że dostaniemy wywar mięsny, tyle że bez pływającego mięsa.
Powiązane posty
Jeden komentarz “Wegetariański przewodnik po Ho Chi Minh City”
Pingback: Co robić w Hanoi? - nasze top 5 miejsc - Small Travellers
Podobne posty
Egzotyka w wakacje? Lombok!
Jadę rowerem do pracy i nagle w mojej głowie pojawia się wspomnienie z wyspy Lombok. Las palm i wzgórza, opuszczone plaże i dym unoszący się z lokalnych warungów. Tak jadę i myślę, że przecież nie pokazaliśmy Wam, jak błogo spędziliśmy kilka dni na tej magicznej i jeszcze mało skomercjalizowanej wyspie. W dodatku właśnie trwa sezon na pobyt na Bali czy Lombok. My byliśmy tam w marcu, w porze deszczowej, jednak miało to swój urok, a kąpiele w ulewie w basenie zapamiętamy …
Te trzy dzielnice musisz odwiedzić będąc w Oslo!
Mieliśmy aż (!) całą niedzielę na odkrywanie Oslo i jakoś tak spontaniczne urodził nam się plan. Przeliśmy się po trzech dzielnicach miasta. Każda była inna i każda nas czymś urzekła! O zorganizowaniu takiego wyjazdu możecie przeczytać w poście Weekend w Norwegii – jak zrobić to tanio? A teraz czas na trzy dzielnice, które naszym zdaniem warto odwiedzić będąc w Oslo. Nr 3 Aker Brygge Z samego rana udaliśmy się pod gmach …
Pierwszy dzień w Indiach – witaj Bangalore!
Mówi się, że zgodnie z naszym zegarem biologicznym, w okolicach marca i listopada powinniśmy robić sobie przerwę i właśnie wtedy wsiadać w samolot w poszukiwaniu cieplejszego klimatu. Nie wchodząc w zbyt wiele szczegółów trafiła nam się niesamowita okazja i tak po 12 godzinach podróży, dwóch filmach i kilku lampkach wina dotarliśmy do Indii! Pierwszy raz spędziliśmy w powietrzu aż tyle godzin i szczerze mówiąc, ani przez chwilę nie czuliśmy się znużeni. Lufthansa stanęła na wysokości …
Ile kosztuje wyjazd do Malezji? – część I
Planując nasze podróże zawsze korzystamy z excela i próbujemy przewidzieć orientacyjne koszty lub po prostu zmieścić się w określonej wcześniej kwocie. Mamy swoje przyzwyczajenia i preferencje, więc te rozliczenia wydatków są odzwierciedleniem naszych potrzeb. Za każdym razem pisząc post o kasie, zwracamy uwagę, że za pewne da się to zrobić taniej czy sprytniej. Chcemy Wam zajawić z jakimi wydatkami wiążą się podróże, szczególnie te dalsze i pokazać, że może nie warto przepłacać kupując wycieczkę …