Znacie już mnie trochę i wiecie, że dzielę się tutaj z Wami moimi doświadczeniami. W wielu kwestiach nie jestem ekspertem, dopiero tych rzeczy dotykam i sama się ich uczę. Jednak za każdym razem jak pokazuję na Instagramie kolejną praktykę jogi dostaję pytania:
„co to za ćwiczenia?” „z kim ćwiczysz?” ” od czego polecasz zacząć?”
I jak to zwykle – chętnie podzielę się z Wami moją drogą i tym z czego ja korzystam. Jeżeli szukacie wiedzy popartej wieloletnim praktykowaniem to odsyłam do dziewczyn, które się tym zajmują i na tym znają. Chociażby na Instagramie polecam odwiedzić profile @madalena_yoga i @paulainscotland_yoga
Małe wprowadzenie
Z czym kojarzy się Wam joga? Najczęściej pada odpowiedź, że z asanami, różnymi skomplikowanymi wygibasami i matą przewieszoną przez ramię. A wyobraźcie sobie, że to jest tylko jeden z ośmiu stopni jogi – tak, ośmiu! Po prostu tak sobie upodobaliśmy tę część związaną z cielesnością, że nieświadomi jesteśmy tego, że to jest tylko składowa jogi. Podrzucam Wam fajny artykuł z Portalu Yogi, który o tym opowiada – a poniżej cytuję te osiem punktów.
1. Yamy to zasady postępowania w stosunku do innych, czyli dyscyplina społeczna. 2. Niyamy to zasady postępowania w stosunku do siebie, czyli dyscyplina indywidualna. 3. Asana to praktyka pozycji jogi dla dyscypliny fizycznej. 4. Pranayama to kontrola oddechu dla dyscypliny umysłowej. 5. Pratyahara to wycofanie lub zdyscyplinowanie zmysłów. 6. Dharana to koncentracja. 7. Dhyana to medytacja. 8. Samadhi to poznanie Jaźni.
Moja krótka historia
Pierwszy raz na zajęcia jogi poszłam… w liceum! Pamiętam, że w wakacje dorwałam książkę o jodze i codziennie robiłam najpopularniejszą sekwencję jogi na świecie, czyli powitanie słońca.
Czytałam tę książkę, oglądałam skomplikowane asany i bardzo chciałam to bardziej zrozumieć. Z początkiem roku w Miejskim Domu Kultury uruchomiono zajęcia z jogi – nawet nie wiecie, jaka byłam szczęśliwa! Szczęście trwało krótko, bo po 2-3 zajęciach totalnie nie poczułam chemii – te asany były jakieś… nudne, prowadzący mało charyzmatyczny, a jak robiłam z koleżanką psa z głową w dole z podniesioną nogą to wybuchałyśmy śmiechem. Z tego wszystkiego wyszłam z przeświadczeniem, że joga jest dla mnie za mało dynamiczna i totalnie nie po drodze jej z moim temperamentem.
Potem zapomniałam o niej na długo, ale wszędzie gdzie się przeprowadzałam, zabierałam ze sobą wspomnianą książkę o jodze. I mam taką konkluzję po tych wszystkich latach, że do tego trzeba dojrzeć – w ciele i umyśle. Ja jakiś rok temu poczułam, że to jest ten moment, kiedy chcę wrócić do tego, czego wtedy, jako nastolatka nie rozumiałam. Teraz joga jest dla mnie jak ukojenie, ale jest też potężną lekcją pokory i cierpliwości.
W międzyczasie testowałam jogę na szarfach (aerial jogę) i jeszcze niedawno Bikram jogę. Mam nadzieję, że do Bikram jogi będe mogła wrócić jak zaczniemy wracać do życia po zamknięciu w domach.
Mięsko – czyli co, jak, gdzie
Joga „na dzień dobry”
Lubię poznawać nowe rzeczy małymi krokami, dlatego nie rzucam się od razu na długie praktyki, ale powoli wchodzę w temat. Tak samo było z jogą – zaczęłam od krótkich praktyk „na dzień dobry”, które trwają 10-20 minut. Najbardziej lubię praktykować rano, od razu po przebudzeniu. Takie krótkie sesje są idealne na rozbudzenie ciała i głowy. Poza tym rano nic nie zakłóca mojej głowy, więc mogę poświęcić chwilę tylko dla siebie na spokojne wejście w dzień – wystarczy wstać się chwilę wcześniej.
Większość z tych filmików znam już na pamięć, więc czasami zamykam oczy i ćwiczę sama z pamięci. Wtedy czuję, że jestem jeszcze bardziej skupiona na tym co robię.
Praktyka „weekendowa”
W sobotę czy w niedzielę moje poranki są dłuższe i spokojniejsze, więc od jakiegoś czasu lubię wtedy poświęcić więcej czasu na praktykę. Często na koniec łączę ją z 10-15 minutową medytacją. Bywa też tak, że zanim przejdę do asan, to ćwiczę również oddech (pranayama). Lubię w sobotę obudzić się bez budzika o 8, zostawić w łóżku Tomka i schować się z matą w drugim pokoju. Polecam bardzo taki start dnia! A już w ogóle jest hitem, gdy można taką poranną jogę wykonać w wyjątkowych okolicznościach przyrody – na pomoście, na łące, na plaży.
Moje ulubione „weekendowe” praktyki
Bardzo polubiłam się niedawno z serią od dziewczyn z Santosza Joga:
Dziewczyny robią teraz również praktyki live na Facebooku, więc warto zaglądać na ich profil na Instagramie @santoszajoga
Tak samo polecam poszukać sobie dłuższych praktyk u Adriene czy Gosi. Poza tym lubię flow Madalena i relaks z Paulą, o których pisałam na początku. Dziewczyny robią wspólne lekcje na facebooku czy na Instagramie. Polecam po prostu śledzić ich konta. Tutaj jeszcze podrzucam 3 inne praktyki:
Chęci. Tylko tyle i aż tyle. Po prostu trzeba znaleźć miejsce na praktykę i konsekwentnie ją powtarzać. Widzę jak po blisko dwóch miesiącach praktykowania zmienia się moje ciało – gibkość, jego czucie, świadomość. Codziennie rano ustawiam budzik 10-15 minut wcześniej, żeby nie zabrakło miejsca na praktykę.
No dobra, ale co ze sprzętem?
Zanim kupiłam sobie dobrą, fajną matę, to ćwiczyłam pół roku na ręczniku albo karimacie. Stwierdziłam, że na tę matę muszę sobie zapracować. Swoją drogą o nią jest najwięcej pytań – moja mata pochodzi z Joy In Me. Mi sprawdza się bardzo dobrze, jednak widzę, że każdy musi znaleźć swoją matę. Na tym samym modelu moje ręcę nie ślizgają się, ale mojej znajomej już tak. Zainwestowałam w najcieńszą i najlżejszą matę, żeby zabierać ja w podróż. Poza tym słyszałam, że dobre są też te od Moonholi albo Manduka.
Jeżeli chodzi o ubranie – kurcze, można praktykować i nago! 😉 A serio – to nie ma znaczenia, gdy zaczynasz. Ja po prostu wskakuje w stanik sportowy i leginsy albo spodenki. Choć najbardziej lubię ćwiczyć w domu w body – tak po prostu.
Jeżeli chodzi o kostki, taśmy i inne gadżety – ja ich nie mam. Przekonałam się jednak, że bardzo pomocy jest roller! Po każdej praktyce rolluję, szczególnie łydki, chociaż przez 2-3 minuty. Pomogło mi to nauczyć się trzymać pięty na macie w pozycji pies z głową w dole! Nawet nie wiecie, jaka była moja radość, gdy to się wydarzyło. Polecam odnośnie rollowania zapoznać się z:
Każdy z nas jest w innym momencie życia – ma inną świadomość ciała, to ciało ma inne potrzeby. Jednak jeżeli szukacie drogi, jak znaleźć wewnętrzną równowagę, zrozumieć lepiej swoje ciało i myśli, zwiększyć gibkość i siłę swojego ciała – z całego serca polecam spróbować jogi! Ja czuję, że z każdą praktyką posuwam się minimetr dalej w każdym ruchu. Każde choć lekko mocniejsze wyprostowanie kolana jest dla mnie ogromnym sukcesem. To ciężka praca, która wymaga regularności, wytrwałości i tej cierpliwości, której mi czasem brakuje. W ciągu dwóch miesięcy siedzenia w domu nauczyłam się stać na głowie i dociskać pięty do maty w psie z głowa w dole – dla mnie to ogromne kroki milowe!
Pamiętajcie, że nie trzeba od razu ćwiczyć 7 dni w tygodniu. Można małymi krokami wprowadzać jogę do swojego życia. Ja właśnie tak zaczynałam, a teraz często wraz z Tomkiem, każdy dzień zaczynam od przynajmniej 15 minut. Teraz jest to dla mnie wielka przyjemność. Im więcej ćwiczę, tym więcej chcę się dowiedzieć o całym podejściu do tego systemu filozoficznego. Bo wiecie – to nie religia, to starożytny indyjski system filozoficzny znany od co najmniej 3.500 lat. To system całościowego samodoskonalenia, obejmujący zasady etyczne, pracę z ciałem i umysłem, ale też sferę duchowości.
Czuję, że dzięki praktyce jestem spokojniejsza, jestem lepsza dla samej siebie i czuję, że moje ciało jest mi za to wdzięczne. A głowa jest wdzięczna za medytację, o której pisałam w tym poście.
Nigdy nie byłam wielką fanką samotnych podróży. Ba, podróżowanie w pojedynkę wydawało mi się średnio ciekawe. Z jednej strony dlatego, że tak bardzo lubię wyjeżdżać z Tomkiem, z drugiej, że jakoś nie widziałam zajawki w odkrywaniu świata solo. Zauważyłam jednak, że z każdym rokiem lubię co jakiś czas odciąć się od wszystkiego i niekoniecznie potrzebuję tak często mieć ludzi obok siebie. Poza tym… bałam się. Pamiętam, jak ponad 5 lat temu bardzo …
Ostatnio na Instagramie wspomniałam, że eco freakami to my (jeszcze!) nie jesteśmy, ale w 2018 roku postanowiliśmy każdego miesiąca wprowadzać w naszym życiu nowy „eco” nawyk. Poniekąd część z nich łączy się z podróżowaniem. Serca nas bolały, kiedy w Azji na każdym kroku widzieliśmy tony plastikowych kubeczków, słomek, pudełek i reklamówek. Ilość jednorazowych opakowań jest tam niewyobrażalna i mało kto widzi w tym coś złego. Na nasze prośby o niedodawanie słomki do napoju …
O Slow Talks Projekt Slow Talks narodził się w naszych głowach, gdy zamieszkaliśmy na Zanzibarze, choć myślę, że był już w nich od bardzo dawna, tylko nie potrafiliśmy go ubrać w słowa. Przez wszystkie lata naszego związku uczyliśmy i cały czas uczymy się, jak rozmawiać ze sobą i przekładać nasze pragnienia na działanie. Mocno wierzymy, że właściwa rozmowa ze sobą i z bliskimi, jest fundamentem dobrych relacji i pomaga w realizacji planów i marzeń. W ramach Slow Talks dzielę …
Nic nie musisz – wiesz o tym? Serio – nic nie musisz! Jeśli czytasz to i myślisz „jasna sprawa” to bardzo się cieszę! A jeśli nie do końca tak jest, to zapraszam Cię dalej. Bo wiesz, nie musisz wykorzystywać każdej minuty siedzenia w domu na produktywne zajęcia. Nie musisz nadrabiać zaległości, sprzątać całego domu, zostawać masterchefem, codziennie ćwiczyć, przesadzać kwiatów, czytać zaległych książek, nadrabiać seriali, porządkować dokumentów. Po prostu nie musisz. Możesz. Możesz …
Joga – od czego zacząć?
Znacie już mnie trochę i wiecie, że dzielę się tutaj z Wami moimi doświadczeniami. W wielu kwestiach nie jestem ekspertem, dopiero tych rzeczy dotykam i sama się ich uczę. Jednak za każdym razem jak pokazuję na Instagramie kolejną praktykę jogi dostaję pytania:
„co to za ćwiczenia?”
„z kim ćwiczysz?”
” od czego polecasz zacząć?”
I jak to zwykle – chętnie podzielę się z Wami moją drogą i tym z czego ja korzystam. Jeżeli szukacie wiedzy popartej wieloletnim praktykowaniem to odsyłam do dziewczyn, które się tym zajmują i na tym znają. Chociażby na Instagramie polecam odwiedzić profile @madalena_yoga i @paulainscotland_yoga
Małe wprowadzenie
Z czym kojarzy się Wam joga? Najczęściej pada odpowiedź, że z asanami, różnymi skomplikowanymi wygibasami i matą przewieszoną przez ramię. A wyobraźcie sobie, że to jest tylko jeden z ośmiu stopni jogi – tak, ośmiu! Po prostu tak sobie upodobaliśmy tę część związaną z cielesnością, że nieświadomi jesteśmy tego, że to jest tylko składowa jogi. Podrzucam Wam fajny artykuł z Portalu Yogi, który o tym opowiada – a poniżej cytuję te osiem punktów.
Moja krótka historia
Pierwszy raz na zajęcia jogi poszłam… w liceum! Pamiętam, że w wakacje dorwałam książkę o jodze i codziennie robiłam najpopularniejszą sekwencję jogi na świecie, czyli powitanie słońca.
Czytałam tę książkę, oglądałam skomplikowane asany i bardzo chciałam to bardziej zrozumieć. Z początkiem roku w Miejskim Domu Kultury uruchomiono zajęcia z jogi – nawet nie wiecie, jaka byłam szczęśliwa! Szczęście trwało krótko, bo po 2-3 zajęciach totalnie nie poczułam chemii – te asany były jakieś… nudne, prowadzący mało charyzmatyczny, a jak robiłam z koleżanką psa z głową w dole z podniesioną nogą to wybuchałyśmy śmiechem. Z tego wszystkiego wyszłam z przeświadczeniem, że joga jest dla mnie za mało dynamiczna i totalnie nie po drodze jej z moim temperamentem.
Potem zapomniałam o niej na długo, ale wszędzie gdzie się przeprowadzałam, zabierałam ze sobą wspomnianą książkę o jodze. I mam taką konkluzję po tych wszystkich latach, że do tego trzeba dojrzeć – w ciele i umyśle. Ja jakiś rok temu poczułam, że to jest ten moment, kiedy chcę wrócić do tego, czego wtedy, jako nastolatka nie rozumiałam. Teraz joga jest dla mnie jak ukojenie, ale jest też potężną lekcją pokory i cierpliwości.
W międzyczasie testowałam jogę na szarfach (aerial jogę) i jeszcze niedawno Bikram jogę. Mam nadzieję, że do Bikram jogi będe mogła wrócić jak zaczniemy wracać do życia po zamknięciu w domach.
Mięsko – czyli co, jak, gdzie
Joga „na dzień dobry”
Lubię poznawać nowe rzeczy małymi krokami, dlatego nie rzucam się od razu na długie praktyki, ale powoli wchodzę w temat. Tak samo było z jogą – zaczęłam od krótkich praktyk „na dzień dobry”, które trwają 10-20 minut. Najbardziej lubię praktykować rano, od razu po przebudzeniu. Takie krótkie sesje są idealne na rozbudzenie ciała i głowy. Poza tym rano nic nie zakłóca mojej głowy, więc mogę poświęcić chwilę tylko dla siebie na spokojne wejście w dzień – wystarczy wstać się chwilę wcześniej.
Moje ulubione praktyki „na dzień dobry”
Polecam wiele praktyk od Gosi Mostowskiej:
Lubię też te praktyki od Adriene:
Większość z tych filmików znam już na pamięć, więc czasami zamykam oczy i ćwiczę sama z pamięci. Wtedy czuję, że jestem jeszcze bardziej skupiona na tym co robię.
Praktyka „weekendowa”
W sobotę czy w niedzielę moje poranki są dłuższe i spokojniejsze, więc od jakiegoś czasu lubię wtedy poświęcić więcej czasu na praktykę. Często na koniec łączę ją z 10-15 minutową medytacją. Bywa też tak, że zanim przejdę do asan, to ćwiczę również oddech (pranayama). Lubię w sobotę obudzić się bez budzika o 8, zostawić w łóżku Tomka i schować się z matą w drugim pokoju. Polecam bardzo taki start dnia! A już w ogóle jest hitem, gdy można taką poranną jogę wykonać w wyjątkowych okolicznościach przyrody – na pomoście, na łące, na plaży.
Moje ulubione „weekendowe” praktyki
Bardzo polubiłam się niedawno z serią od dziewczyn z Santosza Joga:
Dziewczyny robią teraz również praktyki live na Facebooku, więc warto zaglądać na ich profil na Instagramie @santoszajoga
Tak samo polecam poszukać sobie dłuższych praktyk u Adriene czy Gosi. Poza tym lubię flow Madalena i relaks z Paulą, o których pisałam na początku. Dziewczyny robią wspólne lekcje na facebooku czy na Instagramie. Polecam po prostu śledzić ich konta. Tutaj jeszcze podrzucam 3 inne praktyki:
Czego potrzebujesz by zacząć?
Chęci. Tylko tyle i aż tyle. Po prostu trzeba znaleźć miejsce na praktykę i konsekwentnie ją powtarzać. Widzę jak po blisko dwóch miesiącach praktykowania zmienia się moje ciało – gibkość, jego czucie, świadomość. Codziennie rano ustawiam budzik 10-15 minut wcześniej, żeby nie zabrakło miejsca na praktykę.
No dobra, ale co ze sprzętem?
Zanim kupiłam sobie dobrą, fajną matę, to ćwiczyłam pół roku na ręczniku albo karimacie. Stwierdziłam, że na tę matę muszę sobie zapracować. Swoją drogą o nią jest najwięcej pytań – moja mata pochodzi z Joy In Me. Mi sprawdza się bardzo dobrze, jednak widzę, że każdy musi znaleźć swoją matę. Na tym samym modelu moje ręcę nie ślizgają się, ale mojej znajomej już tak. Zainwestowałam w najcieńszą i najlżejszą matę, żeby zabierać ja w podróż. Poza tym słyszałam, że dobre są też te od Moonholi albo Manduka.
Jeżeli chodzi o ubranie – kurcze, można praktykować i nago! 😉 A serio – to nie ma znaczenia, gdy zaczynasz. Ja po prostu wskakuje w stanik sportowy i leginsy albo spodenki. Choć najbardziej lubię ćwiczyć w domu w body – tak po prostu.
Jeżeli chodzi o kostki, taśmy i inne gadżety – ja ich nie mam. Przekonałam się jednak, że bardzo pomocy jest roller! Po każdej praktyce rolluję, szczególnie łydki, chociaż przez 2-3 minuty. Pomogło mi to nauczyć się trzymać pięty na macie w pozycji pies z głową w dole! Nawet nie wiecie, jaka była moja radość, gdy to się wydarzyło. Polecam odnośnie rollowania zapoznać się z:
Dlaczego warto spróbować
Każdy z nas jest w innym momencie życia – ma inną świadomość ciała, to ciało ma inne potrzeby. Jednak jeżeli szukacie drogi, jak znaleźć wewnętrzną równowagę, zrozumieć lepiej swoje ciało i myśli, zwiększyć gibkość i siłę swojego ciała – z całego serca polecam spróbować jogi! Ja czuję, że z każdą praktyką posuwam się minimetr dalej w każdym ruchu. Każde choć lekko mocniejsze wyprostowanie kolana jest dla mnie ogromnym sukcesem. To ciężka praca, która wymaga regularności, wytrwałości i tej cierpliwości, której mi czasem brakuje. W ciągu dwóch miesięcy siedzenia w domu nauczyłam się stać na głowie i dociskać pięty do maty w psie z głowa w dole – dla mnie to ogromne kroki milowe!
Pamiętajcie, że nie trzeba od razu ćwiczyć 7 dni w tygodniu. Można małymi krokami wprowadzać jogę do swojego życia. Ja właśnie tak zaczynałam, a teraz często wraz z Tomkiem, każdy dzień zaczynam od przynajmniej 15 minut. Teraz jest to dla mnie wielka przyjemność. Im więcej ćwiczę, tym więcej chcę się dowiedzieć o całym podejściu do tego systemu filozoficznego. Bo wiecie – to nie religia, to starożytny indyjski system filozoficzny znany od co najmniej 3.500 lat. To system całościowego samodoskonalenia, obejmujący zasady etyczne, pracę z ciałem i umysłem, ale też sferę duchowości.
Czuję, że dzięki praktyce jestem spokojniejsza, jestem lepsza dla samej siebie i czuję, że moje ciało jest mi za to wdzięczne. A głowa jest wdzięczna za medytację, o której pisałam w tym poście.
Uściski,
J.
Powiązane posty
Podobne posty
Każdemu życzę samotnego city breaku
Nigdy nie byłam wielką fanką samotnych podróży. Ba, podróżowanie w pojedynkę wydawało mi się średnio ciekawe. Z jednej strony dlatego, że tak bardzo lubię wyjeżdżać z Tomkiem, z drugiej, że jakoś nie widziałam zajawki w odkrywaniu świata solo. Zauważyłam jednak, że z każdym rokiem lubię co jakiś czas odciąć się od wszystkiego i niekoniecznie potrzebuję tak często mieć ludzi obok siebie. Poza tym… bałam się. Pamiętam, jak ponad 5 lat temu bardzo …
12 eco nawyków
Ostatnio na Instagramie wspomniałam, że eco freakami to my (jeszcze!) nie jesteśmy, ale w 2018 roku postanowiliśmy każdego miesiąca wprowadzać w naszym życiu nowy „eco” nawyk. Poniekąd część z nich łączy się z podróżowaniem. Serca nas bolały, kiedy w Azji na każdym kroku widzieliśmy tony plastikowych kubeczków, słomek, pudełek i reklamówek. Ilość jednorazowych opakowań jest tam niewyobrażalna i mało kto widzi w tym coś złego. Na nasze prośby o niedodawanie słomki do napoju …
Slow Talks już dostępne!
O Slow Talks Projekt Slow Talks narodził się w naszych głowach, gdy zamieszkaliśmy na Zanzibarze, choć myślę, że był już w nich od bardzo dawna, tylko nie potrafiliśmy go ubrać w słowa. Przez wszystkie lata naszego związku uczyliśmy i cały czas uczymy się, jak rozmawiać ze sobą i przekładać nasze pragnienia na działanie. Mocno wierzymy, że właściwa rozmowa ze sobą i z bliskimi, jest fundamentem dobrych relacji i pomaga w realizacji planów i marzeń. W ramach Slow Talks dzielę …
hej, nic nie musisz
Nic nie musisz – wiesz o tym? Serio – nic nie musisz! Jeśli czytasz to i myślisz „jasna sprawa” to bardzo się cieszę! A jeśli nie do końca tak jest, to zapraszam Cię dalej. Bo wiesz, nie musisz wykorzystywać każdej minuty siedzenia w domu na produktywne zajęcia. Nie musisz nadrabiać zaległości, sprzątać całego domu, zostawać masterchefem, codziennie ćwiczyć, przesadzać kwiatów, czytać zaległych książek, nadrabiać seriali, porządkować dokumentów. Po prostu nie musisz. Możesz. Możesz …